Amy Winehouse zmarła 23 lipca 2011 roku w wyniku zatrucia alkoholowego. Z przedmiotu obmowy społecznej, opuszczonej przez fanów i ściganej przez paparazzich artystki upadłej, niemal w jednej chwili przeistoczyła się w niewinną ofiarę mediów oraz interesownych bliskich, dołączając jednocześnie do panteonu Klubu 27. Do tej ekskluzywnej grupy trafiają wybitni muzycy – od Roberta Johnsona, przez Janis Joplin i Jima Morrisona, po Kurta Cobaina – którzy mniej czy bardziej świadomie zmarli przed ukończeniem 27 roku życia. W otaczającym ich micie życie na całość i śmierć za młodu splatają się w jedno. To konieczny warunek legendy, której fundamentem jest autentyczność: najpierw artysta wyśpiewuje i wygrywa swoje „ja” na scenie, by następnie umrzeć, niemal na oczach publiczności – i zamiast niej.
Biograficzny dokument Amy po części podtrzymuje tę legendę, choć reżyser Asif Kapadia – autor mistrzowskiego filmu Senna, poświęconego brazylijskiemu kierowcy Formuły 1 – stara się działać subtelnie. Film nie został przyjęty zbyt ciepło przez rodzinę Winehouse, zwłaszcza ojca; trudno jednak uznać, by formułował wyraziste zarzuty. Nie tyle oskarża, ile przedstawia wydarzenia i komentarze do nich; oddając głos wszystkim, pozostawia widzom miejsce na interpretację.
Przede wszystkim oddaje jednak głos samej Amy Winehouse i to na niej się skupia, przywołując jej liczne wypowiedzi do kamery, nagrania prywatne, nawet pocztę głosową, oraz piosenki, których autobiografizm film wydobywa i podkreśla. Buduje na fundamencie, na którym tworzy się rockowe legendy, czyli na autentyczności. Jak opisuje tę wartość Charles Taylor w Etyce autentyczności, chodzi o „wierność samemu sobie […] wierność własnej oryginalności, tzn. temu, co tylko ja sam[a] mogę odkryć i wysłowić”. Idealnie, dodać można, jeśli proces ten opiera się na intuicji, a nie na chłodnej kalkulacji. Wsłuchując się w piosenki Amy Winehouse, dostajemy dokładnie to: niepowtarzalną ekspresję wynikającą z próby zrozumienia własnego doświadczenia.
Jest jednak w biografii Winehouse, a w każdym razie w sposobie, w jaki przedstawia ją Kapadia, dodatkowy wymiar, który wykracza i poza rockowy mit, i poza Taylorowskie rozważania o nowoczesności. Film ma bardzo klasyczną, chronologiczną narrację. W istocie tworzą go „gadające głowy”, tyle że ich nie oglądamy; komentarze rozmówców padają z offu, obok materiału wizualnego. To zdjęcia w większości dotąd nieznane, pokazujące piosenkarkę w różnych momentach jej życia, od dzieciństwa po niemal śmierć. Materiału jest dużo, toteż w konsekwencji film staje się swoistym znakiem czasu: portretem kogoś, kogo ekspresji – i prywatnej, i publicznej – zawsze już towarzyszą kamery: odgrywanie ról społecznych i wszelkie relacje mają dodatkowego widza, szklane oko aparatu.
Od wczesnego dzieciństwa przy Amy Winehouse obecne są aparaty fotograficzne i kamery, rejestrujące każdą jej chwilę. Jeszcze Jonathan Caouette, urodzony dekadę wcześniej niż piosenkarka, bohater i autor Tarnation (2003) świadomie performował siebie jako innego przed kamerą, następnie używając jej jako narzędzia w swoistym procesie dezintegracji pozytywnej. Zdjęcia Amy Winehouse nie należą do niej, w tym sensie, że nie zostały przez nią przejęte do opowiedzenia własnej historii. Taką rolę być może odgrywa jej twórczość, ale kamery – narzędzia rejestracji – towarzyszą jej mimowiednie. Kiedyś służyły do zapisu obrazu na użytek publiczny lub pamiątki tylko do użycia prywatnego. W jej biografii widoczne jest miękkie, lecz w konsekwencji dewastujące przejście, jakie się dokonało w roli i znaczeniu aparatów rejestracji: od prywatnych nagrań i wideo do kamer publicznych złaknionych jednak tego, co „prywatne” i „autentyczne”. W potocznych praktykach współczesnych mediów granica się radykalnie zaciera. W swojej trywialnej wersji „autentyczność” nie może się realizować w uniwersalnym języku sztuki, lecz musi znaleźć potwierdzenie w jednostkowej biografii, najlepiej w tym, co w niej najbardziej „ludzkie”: nieszczęście, cierpienie, samotność, uzależnienie. Domowe wideo z wehikułu przeszłej cudowności (Cudowne lata) stało się narzędziem przyszłej opresji, instrumentem sprzedaży ciemnej prawdy o ja (Ukryta prawda, ewentualnie Trudne sprawy).